Mam dość ograniczone zaufanie do skrzynek pocztowych umieszczonych z dala od poczty. Wiele lat temu na moim rodzinnym osiedlu przez pewien czas istniała skrzynka bez dna - w dosłownym tego słowa znaczeniu. Była zawieszona na ścianie jednego z bloków i nie miała dna. Jeśli wrzuciło się do niej list, to wypadł od spodu. Długo tak tam wisiała. Pamiętam, jak raz obok niej przechodziłem i zobaczyłem leżącą w pobliżu kartkę pocztową wypisaną i z naklejonym znaczkiem. Pomyślałem, że ktoś nie wiedząc o felerze tej skrzynki wrzucił do niej kartkę i nie zauważył, jak ona wypadła od dołu. Szkoda, że byłem wtedy dzieckiem i nie przyszło mi do głowy, żeby tę kartkę podnieść i wrzucić do innej, "działającej" skrzynki. Może ktoś inny okazał się mądrzejszy ode mnie i to zrobił... Dziś już tej skrzynki nie ma. Jedyna zewnętrzna skrzynka znajduje się na budynku poczty. Jednak wspomnienie o tamtej dziurawej skrzynce powoduje, że tam, gdzie obecnie mieszkam, chociaż mam skrzynkę na murze w odległości 100 m od domu, to i tak wolę dreptać kilometr na pocztę, bo wydaje mi się, że tak jest pewniej. Czasem wrzucam jakąś mniej ważną korespondencję do tej pobliskiej skrzynki i mam wrażenie, że listy do niej włożone idą dłużej. Chyba nie jest na bieżąco opróżniana.
EDIT: Moje podejrzenia co do nieregularnego opróżniania skrzynki się sprawdziły. Niedawno listonoszka przyniosła mi list polecony. Patrzę, a w ręku trzymała plik listów, a wśród nich dość charakterystyczną kopertę, którą wrzuciłem do pobliskiej skrzynki 5 dni wcześniej (prawdopodobnie przy okazji roznoszenia korespondencji opróżniała skrzynkę). No i już mam odpowiedź, dlaczego listy, nawet priorytety, szły mi ponad tydzień. Skrzynka jest prawdopodobnie opróżniana raz na tydzień.
I Poczta Polska.